Kliknij tutaj --> 🐢 najwięksi producenci naczep w europie
Drugim pod względem wydobycia węgla brunatnego państwem była Turcja – 69,9 mln ton, a trzecim Polska – 46,0 mln ton. W 2020 roku Czechy wydobyły 29,5 mln ton, co uplasowało je na 5. miejscu w wydobyciu węgla brunatnego, a Serbia wydobyła 39,7 mln ton. Biorąc pod uwagę państwa Unii Europejskiej, najwięcej węgla brunatnego
Reklama. Według Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem, największym na świecie eksporterem broni pozostają Stany Zjednoczone. W latach 2017-2021 USA odpowiadały za 38
Polska w 2018 r. była największym producentem mięsa drobiowego w Unii Europejskiej, wynika z opublikowanych w poniedziałek danych Europejskiego Urzędu Statystycznego Eurostat. Unijna produkcja wyniosła 15,2 mln ton, z czego 16,8 proc. mięsa pochodziło na Polskę.
W rzeczywistości w tej epoce są wiodącym producentem samochodów, autobusów i ciężarówek w Europie. 1984-2007: Re-alignment firmy i strategie. Dzięki istnieniu innych globalnych konkurentów w branży oraz możliwości sprzedaży najlepszych samochodów na rynku, firma założyła Mercedes-Benz AG w 1989 roku.
Przemysł tytoniu w Europie. Tytoń znany jest ludzkości od dawna. Występuje w różnych formach, a mianowicie papierosów, cygar, tabaki lub jako tytoń do żucia. Do Europy zawitał na przełomie XVI oraz XVII wieku i zyskał ogromną popularność dzięki dyplomacie, Jeanowi Nicotowi de Villemain. Od tego momentu przemysł tytoniowy na
Site De Rencontre Pour Ado France. Światowy rynek maszyn i urządzeń rolniczych jest bardzo duży. Na całym świecie działa mnóstwo wysokiej klasy firm, które oferują swoim klientom różnego typu maszyny, rywalizując między sobą w kwestii udoskonalania i unowocześniania oferowanych maszyn oraz w kwestii obniżania kosztów ich zakupu, oraz eksploatacji. Polscy producenci maszyn rolniczych także nie mają czego się wstydzić i cieszą się naprawdę dużą renomą nie tylko w Europie, ale często także i na całym świecie. Także w naszej ofercie znajduje się bardzo dużo maszyn rolniczych, które pochodzą od rodzimych producentów. Którzy polscy producenci maszyn rolniczych są najbardziej cenieni? Unia Group Naszą listę zaczynamy od zdecydowanie największego i jednego z najstarszych polskich producentów maszyn rolniczych, czyli od firmy Unia Group. Firma została założona w 1882 roku. Obecnie posiada aż 4 fabryki w Polsce, w których produkuje przeszło 25 tysięcy różnego typu maszyn rolniczych rocznie. Blisko połowa z nich jest przeznaczana na eksport i trafia do klientów z ponad 60 krajów na całym świecie. W ofercie Unia Group znajdują się różnego typu maszyny rolnicze. Bardzo dużą popularnością cieszą się np. opryskiwacze Unia Group i innego rodzaju sprzęt do ochrony roślin, przyczepy i maszyny służące do zabioru ziemniaków i maszyny do zbioru zielonek niskołodygowych oraz wysokiej klasy sprzęt do uprawy i siewu, rozrzutniki obornika. Expom Krośniewice Firma Expom nie jest tak wiekowa, jak Unia Group, ale jej produkty również są cenione w branży. Firma powstała w 1992 roku. Od 1994 roku jej siedziba znajduje się w Krośniewicach. Expom Kruśniewice specjalizuje się przede wszystkim w produkcji bardzo cenionych przez klientów agregatów do upraw przedsiewnych, agregatów talerzowych, wałów uprawowych i włóków łąkowo-polowych. Meprozet Firma Meprozet specjalizuje się i jest największym w Polsce i jednym z największych w Europie producentów wozów asenizacyjnych. Oprócz tego firma produkuje również aplikatory doglebowe i naglebowe, a także działka wodne. Może się pochwalić wieloma nagrodami. Metaltech Firma Metaltech zajmuje się produkcją nie tylko maszyn i urządzeń rolniczych, ale również maszyn budowlanych oraz maszyn stosowanych w leśnictwie. Produkty Metaltech cieszą się uznaniem i są stosowane na całym świecie. Pracowniczy Ośrodek Maszynowy w Augustowie – POM Augustów POM Augustów specjalizuje się w produkcji maszyn rolniczych oraz maszyn komunalnych. W ofercie firmy można znaleźć przenośniki pneumatyczne i przenośniki ślimakowe, rozdrabniacze bijakowe, separatory do ziarna, brony zębowe oraz zamiatarki do ulic. Firma przez lata pracy w branży cały czas udoskonala oferowane przez siebie maszyny, dzięki czemu stale udaje jej się zdobywać nowych klientów. Samasz Samasz jest producentem maszyn rolniczych i maszyn komunalnych. W produkcji rolniczej specjalizuje się przede wszystkim w produkcji maszyn zielonkowych, czyli kosiarek, wozów paszowych, przetrząsaczy i zgrabiarek.
Wszyscy producenci ciężarówek ogłosili już wstrzymanie produkcji. Część europejskich fabryk została zatrzymana kilka dni temu, część zamyka się w tym tygodniu. Jeśli ktoś jednak czeka na dostawy nowych zestawów, jest choć minimalne pocieszenie. Nadal pracują wszystkie najważniejsze fabryki naczep. Informacji o całkowitym zamknięciu zakładów nie wydał ani Wielton, ani Schmitz Cargobull, ani też Krone, Kässbohrer, czy Kögel. Choć pewne ograniczenia w fabrykach musiały zostać wprowadzone, by poprawić bezpieczeństwo pracowników oraz dostawców. Oczywiście pozostaje pytanie do kiedy firmy będą miały wystarczającą ilość podzespołów. Trzeba bowiem pamiętać, że sytuacja w dostawach jest coraz bardziej skomplikowana. Dla przykładu, Michelin zamknął tymczasowo wszystkie swoje fabryki opon we Francji, Hiszpanii lub Włoszech.
grafika: Michał Bykowski, Samochody Specjalne Zespół magazynu „Global Trailer” w październiku 2019 r. opublikował po raz kolejny ranking 20 największych w skali globalnej producentów naczep. Prezentujemy zatem światową dwudziestkę. Prezentowane zestawienie nie porównuje przychodów ani rentowności firm. Kluczowym kryterium oceny była wartość całkowitej produkcji, dlatego zestawienie powinno służyć jako obraz obecnej sceny producentów naczep wyłącznie z punktu widzenia skali produkcji. Jak przygotowano raport? Chociaż najnowsza edycja corocznego rankingu magazynu „Global Trailer” została opracowana z najwyższym zaangażowaniem w dokładność i profesjonalizm, nadal ranking ten ma charakter jedynie poglądowy. Od czerwca 2019 r. autorzy raportu skontaktowali się z ponad 100 producentami OEM na całym świecie. Oficjalny termin przekazania danych upłynął 13 sierpnia 2019 r. Jeśli niemożna było uzyskać oficjalnych danych dotyczących wielkości produkcji bezpośrednio od producenta, poszukiwano poszukiwano danych w źródłach branżowych (oficjalnie publikowane dane statystyczne). Jeśli dane szacunkowe nie były dostępne, marka nie była brana pod uwagę. Raport dotyczy sprzedaży w czasie od 1 lipca 2018 r. do 30 czerwca 2019 r., chyba że wskazano inaczej. Niektóre dane dotyczące produkcji mogą być jednak niemiarodajne. Przygotowując raport, oczekiwano jedynie wartości liczbowych określających wielkość produkcji naczep, jednak niektórzy producenci dostarczyli informacje, które obejmowały również produkcję innego asortymentu, takiego jak nadwozia (zabudowy) samochodów ciężarowych i/lub kontenery intermodalne. Zespół redakcyjny „Global Trailer” dołożył starań, aby rozróżnić dane określające wielkość produkcji naczep od „innych” produktów, aby zapewnić bardziej wyrafinowaną i realistyczną sumę dla dokładnego raportowania. Aby jeszcze bardziej skomplikować sprawę, niektórzy producenci ukryli pewne szczegóły ze względu na poufność, odmówili uczestnictwa w ankiecie lub po prostu nie odpowiedzieli na czas – czynniki te wpłynęły na kształt tegorocznej klasyfikacji. Wyjaśnienie to tłumaczy nieobecność producentów chińskich, którzy zdominowali wyniki roku 2018, są to np. takie firmy jak Lutong, Xiangluo, Ruyuan, Feiyuda, Shengyuan, Huashuo, Junhua i Hongtai. Zabrakło również hiszpańskiego Lecitrailera i austriackiego Schwarzmüllera. Przetasowania na szczycie Wielkość produkcji naczep na całym świecie ogólnie wzrosła w porównaniu z danymi z roku 2018. Na czele listy rankingowej znajduje się grupa China International Marine Containers (CIMC) Vehicles Group, której łączna produkcja wyniosła 137 762 pojazdy, co stanowi wzrost o ok. 8% w porównaniu z wynikami z zeszłego roku. Grupa składa się ze 150 spółek zależnych i zatrudnia 63 000 pracowników w Chinach, Ameryce Północnej, Europie, Azji i Australii. Jako międzynarodowe przedsiębiorstwo produkcyjne firma dostrzegła zalety maksymalizacji potencjału swojej globalnej sieci. Jedną z kluczowych innowacji, z których firma CIMC jest najbardziej dumna, są jej zdigitalizowane fabryki i zautomatyzowane zakłady produkcyjne w Chinach. Firma przeszła z tradycyjnego pracochłonnego modelu produkcyjnego na intensywny technologicznie model produkcyjny, który wykorzystuje produkcję w różnych regionach świata, lokalne zasoby inżynieryjne i globalny łańcuch dostaw. Stosunkowo „cichy” gracz osiągający zyski to Hyundai Translead – jest wschodzącą gwiazdą w Stanach Zjednoczonych z 8% wzrostem aktywności rok do roku i produkcją większą niż niemieckiego giganta, czyli firmy Schmitz Cargobull. Założona w 1989 r. firma Hyundai Translead (siedziba w San Diego, Kalifornia) produkuje w Ameryce Północnej naczepy furgonowe i chłodnicze, naczepy skrzyniowe, a także podwozia i wózki jezdne (dolly). Producent ten inwestuje znaczne środki w badania i rozwój oraz technologię produkcji, aby podnieść standardy branżowe dzięki najnowocześniejszym liniom produkcyjnym i powstającym na nich pojazdom. Europejski lider, czyli Schmitz Cargobull, odnotował 4% wzrost całkowitej produkcji (w oparciu o wstępne dane dotyczące wyników z bieżącego roku obrachunkowego). Co ciekawe, największy konkurent na rynku europejskim – firma Krone – w czasie przygotowywania raportu (publikacja w październiku 2019 r.) była w stanie potwierdzić dane jedynie do końca 2018 r., a więc czas pokaże, jak ci dwaj konkurenci wypadną w najbliższej przyszłości. Innowacje, które Schmitz Cargobull wprowadził na rynek w ciągu ostatnich kilku miesięcy, są imponujące. Na początku 2019 r. zaktualizowano gamę podwozi do przewozu kontenerów. Wznowienie produkcji uzasadniono tym, że kontenery będą w przyszłości odgrywać kluczową rolę w globalnym transporcie towarów: na całym świecie w obiegu znaj-duje się ok. 38 mln kontenerów, a 98% wszystkich towarów przewijających się przez największy niemiecki port morski – Hamburg – znajduje się w kontenerach. Aby zwiększyć produkcję paneli izolacyjnych ferroplast i nadwozi chłodniczych, Schmitz Cargobull w kwietniu 2019 r. uruchomił nową prasę do spieniania w swoim litewskim zakładzie w Panevéžys (Poniewież). Inwestycja ta pozwoliła na potrojenie produkcji izolowanych naczep (nadwozi) z 10 do 30 pojazdów dziennie i doprowadziła do dalszego rozszerzenia oferty zabudów i naczep chłodniczych. Mimo że Wabash National z siedzibą w Lafayette, w stanie Indiana – kolejny gracz wagi ciężkiej z siedzibą w USA – uplasował się na czwartym miejscu, należy zauważyć, że liczba podana w raporcie ma wartość szacunkową, ponieważ nie udało się rozgraniczyć liczby wyprodukowanych naczep i kontenerowych jednostek ładunkowych. Grupa Wielton stale zwiększa moce produkcyjne, co dało imponujący 30% wzrost rok do roku. Jednym z najważniejszych wydarzeń 2018 r. było przejęcie przez Wielton brytyjskiego producenta – firmy Lawrence David. Posunięcie to było integralną częścią strategii rozwoju wielu marek – tej samej skutecznej metody, która pozwoliła na przejęcie niemieckiej firmy Langendorf, francuskiej Fruehauf oraz włoskich Viberti i Cardi. Grupa Tirsan również wzmacnia swoją pozycję, co można przypisać zaangażowaniu należącej do grupy firmy Kässbohrer w produkcję wysokiej jakości pojazdów dla klientów w ponad 55 krajach. Na początku tego roku Kässbohrer rozpoczął wdrażanie programu doskonałości produkcyjnej, a w szczególności zainicjowano działanie Akademii Technologii Spawalniczych. Ponieważ Kässbohrer produkuje szeroką gamę produktów, od cystern stalowych i aluminiowych, silosów, wywrotek po lekkie i solidne naczepy kurtynowe, podwozia kontenerowe, naczepy niskopodwoziowe i zabudowy do samochodów ciężarowych, dbałość o szczegóły i wysoka jakość wykonania gwarantują dużą trwałość pojazdów. Podsumowując… Podsumowując, należy zauważyć, że na liście rankingowej znalazła się duża liczba producentów północnoamerykańskich (przy nieobecności chińskich), którzy przeważnie osiągają lepsze wyniki niż rok wcześniej. Jest to interesujące, gdy weźmie się pod uwagę zmienność rynku w Stanach Zjednoczonych. Agencja ACT Research opublikowała w sierpniu prognozę dotyczącą rynku transportowego w USA – przewiduje się w niej spadek koniunktury z powodu zbyt dużej podaży i słabszego popytu na usługi transportowe. Czas pokaże, jak sytuacja ta w kolejnych miesiącach wpłynie na wydajność produkcyjną na amerykańskim rynku naczep i jak podobne trendy wpłyną na rynek w skali globalnej. Agencja analityczna Roland Berger ocenia, że w przypadku globalnego rynku producentów naczep i przyczep przewiduje się umiarkowany wzrost produkcji w okresie 2017–2021 w tempie wynoszącym ok. 3% rocznie. Nieco wolniej (2% rocznie) wzrastać będzie produkcja naczep, będą one jednak nadal stanowić dominujący rodzaj jednostki ładunkowej na świecie (udział na poziomie 91%). Analitycy w raporcie [3] oceniają jednak, że produkcja naczep będzie wzrastać w tempie ok. 10% – będzie to wynikać szczególnie z rosnącego popytu na ten środek transportu na rynku chińskim. Opracował Dariusz Piernikarski Bibliografia: 1. Top 20 Trailer OEM ranking, „Global Trailer”, October 2018. 2. Top 20 Trailer OEM ranking, „Global Trailer”, October 2019. 3. Truck and trailer components – Success factors for suppliers in specialized markets. Market study. Roland Berger, May 2017. Po raz kolejny na czele zestawienia znalazło się CIMC Vehicles, czyli zajmująca się produkcją naczep część chińskiej Grupy CIMC (China International Marine Container), z wynikiem 137 762 jednostki. Korporacja CIMC Vehicles produkuje swoje pojazdy lokalnie w zakładach na terenie Chin, Australii, Ameryki Północnej, Belgii oraz Wielkiej Brytanii, w Polsce funkcjonuje montownia. Firma działa bardzo agresywnie i dynamicznie w różnych regionach, uruchamiając swoje miejsca produkcji w różnych częściach świata (fot. 2. miejsce w rankingu Hyundai Translead produkuje w Ameryce Północnej naczepy furgonowe i chłodnicze, naczepy skrzyniowe, a także podwozia i wózki jezdne (dolly). Producent ten inwestuje znaczne środki w badania i rozwój oraz technologię produkcji, aby podnieść standardy branżowe dzięki najnowocześniejszym liniom produkcyjnym i powstającym na nich pojazdom (fot. Cargobull to oczywiście największy europejski producent naczep, zajmujący w rankingu globalnym 3. pozycję (spadek z miejsca 2.) z produkcją na poziomie 63 500 pojazdów. Schmitz Cargobull jest jedynym producentem mogącym konkurować pod względem liczby miejsc produkcji z CIMC Vehicles. Firma ma 5 fabryk na terenie Niemiec, fabryki w Hiszpanii, na Litwie oraz w Rosji i Turcji. Działa również fabryka w chińskim Wuhan ( z Dongfeng) (fot. Schmitz Cargobull)Zajmująca 5 miejsce w rankingu firma Fahrzeugfabrik Bernard Krone to drugi co do wielkości dostawca naczep i rozwiązań transportowych na rynku europejskim, a także polskim. W ubiegłym roku firma prowadziła do swoich naczep chłodniczych Krone Cool Liner opracowany wspólnie z Liebherr agregat chłodniczy °Celsineo o modułowej, skalowalnej konstrukcji (fot. Krone)Grupa Wielton awansowała w rankingu globalnym na 8. miejsce, produkując 23 253 pojazdy. Obecnie w skład Grupy Wielton, oprócz Wielton SA, wchodzi 6 podmiotów: Fruehauf (Francja), spółka Italiana Rimorchi z markami Viberti oraz Cardi (Włochy), Langendorf (Niemcy), Lawrence Dawid (Wielka Brytania) oraz spółki córki: Wielton Rosja, Wielton Ukraina, Wielton Białoruś oraz Wielton Logistic. Grupa Wielton dostarcza swoje produkty do 35 krajów w Europie, Azji i Afryce, ma 3 zakłady produkcyjne: w Polsce oraz we Francji i w Niemczech, a także 2 montownie: we Włoszech i w Rosji (fot. Wielton)Kögel Trailer to najbliższy europejski konkurent Grupy Wielton. Firma od ponad 80 lat oferuje najwyższej jakości pojazdy użytkowe i rozwiązania na potrzeby firm transportowych i budowlanych, oparte na myśli inżynierskiej „made in Germany”. Siedziba i główny zakład produkcyjny firmy Kögel Trailer znajdują się w bawarskiej miejscowości Burtenbach. Kögel ma również zakłady i siedziby w Ulm (D), Duingen (D), Choceniu (CZ), Weronie (IT), Zwolle (NL) oraz Moskwie (RUS) ( Trailer)
W naszym nowym rankingu Największych Polskich Prywatnych Inwestorów za Granicą wyceniamy wartość aktywów ulokowanych poza Polską i należących do największych rodzimych przedsiębiorstw. Nie uwzględniamy więc tego, co spółki zarabiają na działalności eksportowej prowadzonej z Polski. 1. LPP (wiodący właściciel: Marek Piechocki, wartość aktywów zagranicznych: 6,8 mld zł) To w niewielkiej stolicy Estonii Marek Piechocki zaczął międzynarodową eskapadę, która doprowadziła LPP do stworzenia niemal tysiąca salonów sprzedaży w całej Europie. Więcej: LPP - od Tallina do Londynu 2. Synthos (Michał Sołowow, 4,1 mld zł) Synthos, a właściwie już jego starsza wersja, czyli FC Dwory, bardzo szybko zdecydował się na biznesowe manewry na międzynarodowym rynku. Ale dla Michała Sołowowa to jedyna ścieżka rozwoju. Więcej: Synthos - zadziałała wielka chemia 3. Asseco (Adam Góral, 3 mld zł) W polskim biznesie nie ma bardziej globalnego przedsiębiorcy niż Adam Góral. Jego Asseco, szósta grupa IT w Europie, 83 proc. zysków zbiera za granicą. Więcej: Asseco - firma, która przejmuje 4. Polpharma (Jerzy Starak, 2939 mln zł) Polpharma to jedyna polska firma farmaceutyczna, która może mówić o międzynarodowym sukcesie. Nie weszła na bogate rynki Europy Zachodniej i USA, ale wybrała drogę na Wschód. Była to zresztą naturalna kolej rzeczy, konsekwencja pójścia w produkcję generyków. Taki model najlepiej sprawdza się na mniej zamożnych rynkach, dlatego planując ekspansję, Jerzy Starak przede wszystkim myślał o rynkach wschodnich. Zaczął od współpracy z tamtejszymi producentami leków. Już w roku 2007 ruszył między innymi do Kazachstanu i Rosji. Tu jako partnera znalazł sobie jedną z pięciu najważniejszych rodzimych firm farmaceutycznych Akrihin, producenta ponad 150 leków z najważniejszych grup terapeutycznych – takich jak kardiologia, diabetologia, leki przeciwgruźlicze. Za firmę generującą 60 mln dolarów przychodów zapłacił dużo (70-procentowy pakiet kontrolny kosztował 120 mln dolarów), ale potencjał biznesowy był spory, co Jerzy Starak udowodnił, zwielokrotniając przychody, a przede wszystkim zyski firmy. Z raportu za 2017 rok wynika, że Akrihin sprzedał leki za ponad 800 milionów złotych, a do tego przyniósł 124 mln zł EBIT. Pod względem dochodów biznes jest więc porównywalny do również należącej do grupy Jerzego Staraka warszawskiej Polfy, która przynosi 133 mln zł EBIT rocznie (polska spółka działa jednak na wyższej marży, bo jej przychody w 2018 roku sięgnęły 554 mln). Na Rosji Jerzy Starak się jednak nie zatrzymał. W 2009 roku otworzył przedstawicielstwa w Azerbejdżanie i Uzbekistanie, a w roku 2011 przejął też kazachską firmę Chimpharm, znaną bardziej z handlowej nazwy Santo. To największy rodzimy producent leków, chociaż trzeba brać pod uwagę, że jego rynek jest ośmiokrotnie mniejszy od rosyjskiego. 5. Kruk (Piotr Krupa, 2641 mln zł) Kruk to ewenement, jeśli chodzi o polskie przedsiębiorstwa. Spółka, która nie dość, że połowę swojego biznesu umieściła za granicą (zatrudnia tam 43 proc. ludzi, realizuje 49 proc. przychodów i utrzymuje 55 proc. portfela wierzytelności), to właściwie większość tego Piotr Krupa, założyciel Kruka, zrobił organicznie. Zaczęło się od Rumunii (w 2007 roku), później przyszedł czas na Czechy i Słowację (2011) i wreszcie zaczął się rozwój na rynkach zachodnich, próba w Niemczech (2014), a potem czas na Hiszpanię i Włochy (2015). Nie każda eskapada na kolejny rynek była od razu strzałem w dziesiątkę. O szczęściu Piotr Krupa mógł mówić właściwie tylko w Rumunii. Pojawił się tam praktycznie w przeddzień kryzysu, który przymusił banki do sprzedawania portfeli długów. Tak dobrze nie było już w Czechach i na Słowacji, gdzie Krupa za bardzo zdał się na lokalnych menedżerów. W efekcie po roku cały biznes musiał stawiać od nowa. Zupełnie inaczej niż w Niemczech, jedynym rynku, na którym musiał dać krok wstecz. Wiedziony zapewnieniami, że podobnie jak wcześniej w Polsce czy Rumunii banki zaczną masowo sprzedawać portfele długów, zbudował tu cały swój oddział. Nie udało się jednak pozyskać wierzytelności dużej wartości i zbudować odpowiedniej wyporności, musiał go więc zlikwidować. Spektakularnego sukcesu wciąż brakuje mu też w Hiszpanii i we Włoszech, gdzie sam proces windykowania okazał się trudniejszy niż w Polsce. Zobacz więcej: Piotr Krupa mówi o ekspansji zagranicznej - Gramy w Lidze Mistrzów 6. TZMO (Jarosław Józefowicz, 1767 mln zł) Toruńskie Zakłady Materiałów Opatrunkowych – jedna z największych polskich firm prywatnych znana jest obecnie na 80 rynkach całego świata, a sprzedaż zagraniczna przynosi jej ponad 2,6 mld zł przychodów w skali roku. Pierwsze kontakty międzynarodowe TZMO zdobywały jeszcze w czasach PRL. Już w latach 60. toruńskie produkty trafiały do Wietnamu. Jednak ekspansja zagraniczna – we współczesnym rozumieniu – mogła się rozpocząć naturalnie dopiero po roku 1989. Pierwszą zagraniczną spółkę TZMO utworzyły w 1996 r. na Węgrzech. W ciągu siedmiu kolejnych lat zakończyły się inwestycje w Rosji i na Ukrainie. Wybudowane tam fabryki otworzyły firmie drogę ku rynkom wschodnim. Jednak prawdziwym krokiem milowym było wkroczenie do Indii. Gdy w 2005 r. TZMO powołały tam spółkę, zyskały ponad miliard potencjalnych nabywców dla swoich produktów. Fabryki, które spółka ulokowała w stanie Tamil Nadu, pozostają największą polską inwestycją prywatną na terenie Indii. Ekspansja była obarczona dużym ryzykiem, ale opłaciło się – do dziś TZMO zaopatrują ten olbrzymi rynek w podpaski Bella i pieluchy Seni. Po zdobyciu doświadczenia na rynkach wschodnich przyszedł czas na ekspansję w przeciwnym kierunku. W roku 2012 TZMO przekroczyły Atlantyk i uruchomiły spółkę w Stanach Zjednoczonych. Przez kolejne lata firma rozrastała się coraz prężniej i dziś TZMO to 54 spółki rozsiane po 17 krajach całego świata, które zatrudniają ponad 7 tys. pracowników. 7. CCC (Dariusz Miłek, 1749 mln zł) Nasz rodzimy gigant obuwniczy jest dziś obecny na ponad 20 rynkach europejskich, a od zeszłego roku na Bliskim Wschodzie. Działalność w branży Dariusz Miłek rozpoczynał w latach 90. od prowadzenia małej firmy obuwniczej. W ciągu dekady przedsięwzięcie ewoluowało, by na przełomie wieków przekształcić się w CCC. W 2004 r. firma była już na tyle rozwinięta, by móc myśleć o ekspansji zagranicznej. Wybór padł wtedy na Czechy. Jednak dopiero w roku 2012 sieć uruchomiła sklepy na Słowacji i Węgrzech, a w ciągu 12 kolejnych miesięcy rozprzestrzeniła się na Niemcy, Austrię i Chorwację. Wkroczyła też do krajów bałtyckich, na Bałkany i do Rosji. Postępująca ekspansja nie uszła uwagi inwestorów. W latach 2012–2015 akcje CCC urosły niemal czterokrotnie – do 190 zł za udział. Przełomowym momentem było jednak wykupienie w 2016 roku większościowego udziału w e-obuwie. Za lidera polskiego rynku e-commerce CCC zapłaciło niemal 130 milionów złotych, jednak nowym kanałem sprzedaży sieć Miłka nie tylko umocniła pozycję na znanych już sobie rynkach, ale też utorowała sobie drogę na zachód Europy, do Hiszpanii, Francji i Włoch. Za pośrednictwem e-obuwie klienci mają dostęp nie tylko do marek własnych CCC (np. Lasocki), ale także do obuwia największych światowych producentów, jak Nike, Converse czy Tommy Hilfiger. Ekspansji CCC nie można jednak uznać za nieprzerwane pasmo sukcesów. Obok wielu rynków, które były strzałem w dziesiątkę, problemem okazał się rynek niemiecki. Tamtejsze sklepy miały kłopoty z rentownością, co skłoniło Miłka do rewizji stosowanego dotychczas modelu ekspansji. Rezultatem przemyśleń była całkowita sprzedaż CCC Germany pod koniec ubiegłego roku niemieckiemu potentatowi obuwniczemu HR Group, przy jednoczesnym nabyciu w nim 30-proc. pakietu akcji. W niespotykany dla siebie sposób CCC wkroczyło w roku 2018 na rynek szwajcarski. Firma Miłka kupiła za 10 milionów franków 70 proc. udziałów w helweckiej Karl Vögele AG, drugiej największej w Szwajcarii firmie obuwniczej. CCC zyskało tym samym rozpoznawalną i zorganizowaną markę, wraz z jej ponad 200 sklepami gotowymi do działania na najwyższych obrotach. Od zeszłego roku firma działa także na rynkach bliskowschodnich. Tam – w odróżnieniu od Szwajcarii – salony funkcjonują pod szyldem CCC. 8. Maspex (Krzysztof Pawiński, 1575 mln zł) W ciągu niemal 30 lat obecności na rynku firma bardzo konsekwentnie prowadzona przez Krzysztofa Pawińskiego przeprowadziła 19 akwizycji, w tym 11 za granicą (gdzie grupa notuje już 1,5 mld zł przychodów). Na zagraniczne zakupy ruszył w 2004 roku – przejął wówczas część firmy Walmark, która na czeskim i słowackim rynku sprzedawała soki pod marką Relax, a także węgierski Olympos. Zakupy nad Dunajem przeciągnął na kolejny rok, kiedy do tego zestawu dobrał Apentę, jedną z najstarszych marek wody mineralnej na tym rynku, oraz Plusssz Vitamin. W 2005 roku zapuścił się dalej, kupując bułgarskiego producenta soków Queen’s. Firma Pawińskiego kształtuje nie tylko nasz, ale wręcz cały środkowoeuropejski rynek – jego soki Relax są w Czechach najważniejszą rynkową marką, podobnie jak Queen’s w Bułgarii. Stąd o Maspeksie niektórzy mówią, że to nasz regionalny Nestlé. A koncern wciąż pracuje na swoją renomę. Ostatnie, zakończone sukcesem przejęcie, to kupno bułgarskiej wody mineralnej Velingrad (w 2017 roku), a rok wcześniej do swojej grupy Krzysztof Pawiński dołączył Rio Bucovina – wicelidera na rynku wody w Rumunii. Ostatnie lata to jednak już próby dokonania operacji na znacznie większej skali – kupna lokalnej części biznesu browarów SABMillera oraz tegoroczna, warta aż miliard euro, oferta na Continental Foods, właściciela zachodnioeuropejskich marek produktów instant, takich jak Liebig we Francji i Erasco w Niemczech. Sam Krzysztof Pawiński mówi, że to próby przeprowadzenia „przejęcia transformacyjnego”, które wyniosłoby Maspex na zupełnie inny poziom – tak jak kupno Polkomtelu zmieniło Polsat. Zobacz też: Najwięksi polscy eksporterzy 9. Docplanner (Mariusz Gralewski, 1500 mln zł) DocPlanner to jeden z największych na świecie serwisów on-line do umawiania wizyt lekarskich. Jego historia sięga roku 2007. Wtedy to powstał portal który służył jednak wyłącznie do gromadzenia opinii pacjentów o lekarzach. Sytuacja zmieniła się, gdy w 2012 roku markę wykupił Mariusz Gralewski. Szybko zorientował się, że na polskim rynku brakuje serwisu umożliwiającego umawianie wizyt za pośrednictwem internetu. Tak zrodził się pomysł na nową strategię firmy. Model cyfrowej platformy usług medycznych okazał się strzałem w dziesiątkę. W ciągu pół roku liczba odwiedzających ZnanegoLekarza zwiększyła się z 300 tys. do miliona w skali miesiąca. Platforma zdobywała coraz większe zaufanie wśród polskich pacjentów i lekarzy, aż w końcu zaczęto się zastanawiać nad ekspansją zagraniczną. Rodzimy zaczął przekształcać się w globalnego DocPlannera. Wkrótce wokół biznesu Mariusza Gralewskiego zaczęli się kręcić zainteresowani inwestorzy. Od grudnia 2012 roku DocPlanner pozyskał od nich łącznie 130 mln euro. Rozwój marki wspierali Goldman Sachs Private Capital Investing oraz londyński fundusz private equity One Peak Partners. W ramach ostatniej rundy inwestycyjnej, która miała miejsce w tym roku, DocPlanner pozyskał aż 80 mln euro. Z tak solidnym zapleczem finansowym polska platforma medyczna mogła zacząć podbijać świat. W ciągu siedmiu lat stała się liderem na kilku dużych rynkach – przede wszystkim we Włoszech, w Hiszpanii, Turcji, Meksyku i Brazylii. Częścią strategii DocPlannera są także akwizycje. Dotychczas firma wykupiła trzy konkurencyjne marki: turecki Eniyihekim (2014), hiszpańską Doctoralię (2016) oraz włoskie Tuo Tempo (2019). Dziś na DocPlannerze można znaleźć przeszło 2 miliony profili lekarzy z 15 krajów świata, co przekłada się na 1,5 mln wizyt umawianych każdego miesiąca. 10. Cersanit (Michał Sołowow, 1143 mln zł) Wielkie inwestycje i otwieranie kolejnych rynków w Cersanicie przypadło na pierwszą dekadę XXI wieku. Ekspansję produkcyjną zaczął od Ukrainy, gdzie w Nowogrodzie podjął się budowy pierwszej zagranicznej fabryki – budżet tylko pierwszego etapu inwestycji wynosił około 99 mln euro. W większości została ona sfinansowana dzięki niemal 81 mln euro pożyczki z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju oraz jego konsorcjantów. EBOR objął też 15-proc. pakiet akcji. Sprawy nabrały tempa w roku 2006, kiedy za relatywnie niewielkie pieniądze przejął rumuński Romanceram (za 77 proc. akcji zapłacił 2,3 mln euro), a już rok później przeprowadził ogromną transakcję na rynku rosyjskim. Za 43,5 mln euro Michał Sołowow przejął grupę aż pięciu zakładów – Avtis, Zolotoy Iris, Tiles Trading, Lira Trade oraz Frianovo Ceramic Factory. Wtedy od razu zaczęła się wielka rozbudowa mocy produkcyjnych. W 2008 roku wystartował drugi etap inwestycji na Ukrainie (koszt około 40 mln euro), w Rosji na rozbudowę zaplecza przede wszystkim Liry Cersanit postanowił wydać 20 mln euro, a do tego kupił w rumuńskim regionie Bacău grunt pod nowy zakład, którego koszt budowy oszacował wówczas na 240 mln zł. Postęp na najważniejszych frontach był więc znaczący. Już w 2009 roku Cersanit opanował czwartą część ukraińskiego rynku ceramiki sanitarnej, co dało mu pozycję wicelidera. Niewiele gorzej poradził sobie w płytkach, zdobywając 10-proc. udział w sprzedaży glazury i terakoty w Rosji. To zapewniło mu miejsce w pierwszej czwórce największych graczy. Ale wtedy rozpoczął się kryzys, załamanie w budownictwie i spadki sprzedaży. Cersanit przetrwał jednak burzę i już w 2014 roku uruchomił produkcję płytek ceramicznych w Żeleznodorożnym, 37 km na wschód od Moskwy. Pulę swoich inwestycji w Rosji zwiększył ze 130 do 200 mln euro i umocnił pozycję największego polskiego inwestora na tym rynku. 11. Ciech (Sebastian Kulczyk, 1113 mln zł) Ciech powstał w latach 40. ubiegłego wieku i jako Centrala Handlu Zagranicznego bardzo szybko zaistniał na kilkunastu rynkach na świecie. Eksportował tam polską sodę kalcynowaną, karbid i biel cynkową. W latach 70. Ciech pośredniczył w eksporcie niemal wszystkich chemikaliów produkowanych przez rodzimy przemysł. W odróżnieniu od wielu powstałych za komuny przedsiębiorstw przetrwał okres transformacji, a zdobyte wcześniej doświadczenie i światowa rozpoznawalność stały się podstawą jego sukcesu jako prywatnej firmy. Istotne dla zagranicznej ekspansji było wejście Ciechu na warszawską giełdę w 2005 r. Dzięki temu wzrósł prestiż firmy, a ona sama zdobyła środki na pierwsze akwizycje. Już rok po debiucie na GPW Ciech wykupił US Govora, rumuńskiego producenta sody. Rok 2007 przyniósł spółce największe dotychczas przejęcie: za 75 mln euro Ciech wszedł w posiadanie Sodawerk Stassfurt, niemieckiego giganta przemysłu sodowego z ponad 100-letnią tradycją. Dzięki tej akwizycji Ciech zagwarantował sobie drugą pozycję wśród największych europejskich producentów sody. Dziś niemiecka spółka funkcjonuje pod nazwą Ciech Soda Deutschland i jest wyceniana na 800 mln złotych. Ostatnie przejęcie miało miejsce dwa lata temu. Kolekcja zagranicznych spółek rodzimego potentata chemicznego powiększyła się o Proplan, hiszpańskiego producenta środków ochrony roślin. Za kwotę ponad 44 mln euro Ciech uzyskał dostęp do rynków Europy Południowej, a także możliwość ekspansji do Ameryki Południowej. Obecnie spółka stawia na rozwój biznesu solnego. Do 2020 roku ma ukończyć budowę warzelni soli w Niemczech. Warta 100 milionów euro inwestycja zapewni Ciechowi miejsce na podium największych europejskich producentów soli kruchej. 12. TFKable (Bogusław Cupiał, 1081 mln zł) Bogusław Cupiał to człowiek z ogromnym apetytem na kablarskie firmy. Nikt nie zrobił konsolidacji branżowej na polskim rynku tak szybko jak on. Do własnej fabryki w Myślenicach najpierw dołączył pobliską Krakowską Fabrykę Kabli, wartą około 200 mln zł, a w 2002 r. kupił od Elektrimu Bydgoską Fabrykę Kabli i Fabrykę Kabli Załom. Ta ostatnia transakcja warta była 110 mln dolarów. Wtedy uznał, że czas rozwinąć skrzydła poza Polską. Najpierw w maju 2007 r. kupił ukraiński Enej-Elektrokabel, a miesiąc później dołożył serbski Fabrika Kablova Zajecar (FKZ). W ciągu dwóch lat zwiększył poziom inwestycji długoterminowych z 62 mln do 440 mln zł. Plan byłby pewnie dobry, gdyby nie kryzys. Spadek inwestycji ograniczył popyt na kable i wywołał wojnę cenową w branży. Cała grupa poszła na dietę (już w roku 2008 zwolniono 900 pracowników), a nowe zagraniczne nabytki poddano restrukturyzacji. Imperium Bogusława Cupiała czekała jednak długa droga do wyjścia z kłopotów. Całą dekadę TFKable zmagały się z ogromnym zadłużeniem. W 2017 roku Cupiał wrócił jednak do przejęć i sięgnął po światowego gracza, szkocki JDR Cable Systems. Wartość transakcji nie została ujawniona, ale firma doradczo-informacyjna Donnelley Financial Solutions podała, że Tele-Fonika wydała około 200 mln euro na szkocką spółkę. To oznacza, że była ona sześć razy mniejsza od polskiej grupy. JDR Cable Systems szczyci się jednak pozycją jednego z globalnych liderów w produkcji kabli podmorskich. 13. Press Glass (Arkadiusz Muś, 653 mln zł) Mogłoby się wydawać, że na produkcji szyb zespolonych wielkiego biznesu nie da się zrobić, bo to dość niszowy produkt. Dlatego Arkadiusz Muś, twórca Press Glassu, od początku stawiał na ekspansję zagraniczną. Dziś ma 14 fabryk, z czego ponad połowa znajduje się za granicą. Zaczynał – podobnie jak większość polskich firm – od eksportu. Pierwszej inwestycji bezpośredniej dokonał cztery lata temu w Chorwacji. Potem była Wielka Brytania, gdzie zamiast budować zakłady od zera, przejął dwie firmy – w sumie sześć fabryk, stając się największym producentem szyb zespolonych na Wyspach i wchodząc na rynek biurowców stawianych w londyńskim City. Między innymi przejął zakłady należące do Pilkingtona. To była symboliczna transakcja, bo Sir Alastair Pilkington w połowie lat 50. zrewolucjonizował produkcję płaskiego szkła metodą float, a ze swojej firmy zrobił światową potęgę. Dziś łącznie we wszystkich brytyjskich fabrykach Musia pracuje ponad tysiąc pracowników. Strategię z Wielkiej Brytanii polski przedsiębiorca powtórzył dwa lata temu w Stanach, gdzie kupił Glass Dynamics – średniej wielkości producenta szyb z Karoliny Północnej. Nowy zakład od początku miał być bazą do podbijania amerykańskiego rynku, między innymi rynku specjalistycznych szyb do biurowców na Manhattanie. W zeszłym roku Muś ruszył z budową nowych zakładów, inwestycja w pierwszym etapie ma pochłonąć 43 mln dolarów i będzie największą polską inwestycją w USA (w czym dopingują ją lokalne władze). To robi wrażenie w czasach, kiedy większość nawet amerykańskich koncernów przenosi produkcję do Meksyku albo do Azji. Potem z podobną inwestycją Muś chce ruszyć w Cardiff w Walii. Tym bardziej że dzięki zaangażowaniu się w Wielkiej Brytanii Press Glass do tej pory skutecznie bronił się przed skutkami brexitu. 14. Barlinek (Michał Sołowow, 589 mln zł) Barlinek to największy polski producent desek warstwowych. W skali roku produkuje ich ponad 12 mln mkw. Wszystko zaczęło się niemal dwa wieki temu – w Barlinku zaczęły wówczas działać pierwsze tartaki, stolarnie i wytwórnia mebli. Firma, jaką znamy w obecnym kształcie, zaczęła się jednak formować dopiero po prywatyzacji, do której doszło w 1999 roku. Barlinek otrzymał wtedy spory zastrzyk gotówki z kieszeni inwestorów, co stało się kołem zamachowym dla dynamicznego rozwoju produkcji w następnych latach. W nowym tysiącleciu firma Michała Sołowowa wkroczyła na zagraniczne rynki. Obecnie grupę tworzy kilka spółek z siedzibami w Niemczech, Rosji oraz w Rumunii i na Ukrainie, gdzie utrzymuje dwa z trzech zakładów produkcyjnych (w rumuńskiej Onestii oraz ukraińskiej Winnicy). Przez wiele lat tak rozwinięty i dochodowy Barlinek był perłą w koronie kieleckiego biznesmena. Szczęśliwą passę przerwał jednak na dłużej kryzys mieszkaniowy. Gdy przeminął boom na nieruchomości, firma zaczęła przynosić straty. Ratunkiem – jak w przypadku innych spółek Sołowowa – okazało się zdjęcie jej w 2014 r. z giełdowego parkietu. Dzięki temu Barlinek znów stanął na nogi. Wkrótce ponownie nastała dobra koniunktura mieszkaniowa, a tym samym wzrósł popyt na deskę barlinecką. Dziś firma Michała Sołowowa generuje roczne przychody sięgające 1,8 mld zł, z czego niemal 600 mln zł zawdzięcza spółkom zagranicznym, gdzie zatrudnia aż 1600 pracowników. 15. Boryszew (Roman Karkosik, 577 mln zł) Po kryzysie w Europie krwawiło wiele branż i Roman Karkosik, specjalista od restrukturyzacji, postanowił to wykorzystać. Uznał, że najłatwiej poradzi sobie z naprawą stricte przemysłowych firm, które jako podwykonawcy zajmują się produkcją podzespołów dla mocno poturbowanej branży motoryzacyjnej. Pierwszy krok wykonał w 2010 roku, kupując grupę Maflow, znajdującego się w upadłości największego producenta przewodów klimatyzacyjnych w Europie (20-proc. udział w rynku). Główne zakłady produkcyjne Maflow znajdowały się co prawda w Polsce, Tychach i Chełmku, ale pod kontrolę Boryszewa dostały się także oddziały we Włoszech, Francji, w Hiszpanii, Brazylii, Chinach i Indiach. Sytuacja był trudna – więc zakup okazyjny. Za firmę, która przed upadłością miała przychody rzędu 250 mln euro, Boryszew zapłacił około 120 mln zł. Roman Karkosik liczył, że wykorzysta dekoniunkturę na szybką rozbudowę grupy, ale na jego nieszczęście nie tylko on upatrzył sobie okazje. W maju 2011 roku nie udało mu się kupić niemieckiego SaarGummi oraz producentów uszczelek niemieckiego Meteor Group i francuskiego Sealynx, a także Cablelettrę, włoskiego producenta kabli samochodowych. Lepiej poszło z ofertą kupna aktywów niemieckich firm AKT i Theysohn, produkujących plastikowe części, również na potrzeby przemysłu samochodowego – za sam majątek AKT Boryszew zapłacił 14 mln euro, ale do tego doszło jeszcze 10 mln euro pożyczki na kapitał obrotowy. Zaś w marcu 2012 roku dodatkowo udało się kupić aktywa niemieckiej Grupy YMOS, jednego z czołowych europejskich producentów motoryzacyjnych podzespołów z tworzyw sztucznych. I dziś to właśnie te dwie linie motoryzacyjne – samochodowe kable oraz plastiki – stanowią 40 proc. grupy Romana Karkosika, a niemal dwie trzecie biznesu znajduje się za granicą. 16. MCI (Tomasz Czechowicz, 525 mln zł) Założyciel funduszu to jeden z tych przedsiębiorców, który uznał, że w szukaniu inwestycyjnych celów nie ma co ograniczać się do krajowego podwórka. Już w minionej dekadzie zaczął zmieniać profil inwestycyjny swego funduszu na bardziej międzynarodowy. W 2008 roku zainwestował w czeskie internetowe biuro podróży Invia, którego udziały sprzedał osiem lat później, inkasując 240 mln zł i zaliczając 3,5-krotny zwrot na zaangażowanym kapitale. W 2010 roku również w Czechach przeprowadził pierwszą dużą inwestycję typu private equity – na dwa lata zaangażował się w największego gracza e-commerce. Znaczący był rok 2015. Wtedy krąg zainteresowań mocno poszerzył o rynki zachodnie: zainwestował w Lifebrain, jednego z czołowych dostawców usług diagnostyki laboratoryjnej we Włoszech, oraz szwedzkie iZettle, europejskiego lidera na rynku mPOS. To duża firma – za 2,2 mld dolarów kupił ją PayPal – ale MCI miał tylko 2 proc. akcji. Dziś szczególnie wysoki udział inwestycji zagranicznych ma jego fundusz który kupował Invię, oraz iZettle – 53 proc. inwestycji ma ulokowanych poza Polską. Najważniejszą zagraniczną spółką jest obecnie Gett, oferujący profesjonalne usługi przewozu osób w Izraelu, Wielkiej Brytanii i w USA. Rok po MCI, w 2016 roku, do grona jego wspólników doszedł Volkswagen; spółka z wyceną przekraczającą miliard euro jest już w gronie jednorożców (udział samego MCI wyceniany jest na 201 mln zł). 17. Nowy Styl (Jerzy i Adam Krzanowscy, 501 mln zł) Gdy w 1992 r. pierwsze gotowe krzesło opuściło małą fabrykę w Krośnie, pewnie nikt nie spodziewał się, że w ciągu niespełna 30 lat Adam i Jerzy Krzanowscy osiągną międzynarodowy sukces. Ich biznes od samego początku rozwijał się bardzo dynamicznie, dużo sprzedawali za granicą, jednak pozycja eksportera nie zaspokajała ambicji właścicieli Nowego Stylu. Dlatego w 2011 roku zdecydowali się wkroczyć do Niemiec i wykupili tamtejszy Grammer Office. Apetyt rósł jednak w miarę jedzenia, a w portfolio Nowego Stylu pojawiły się kolejno: niemiecki, ale działający również w Holandii Rohde & Grahl szwajcarski Sitag, a następnie dubajski Stylis, dzięki któremu firma weszła na rynek bliskowschodni. Na początku roku Nowy Styl przejął markę Kusch+Co specjalizującą się w produkcji wyposażenia miejsc użyteczności publicznej. Akwizycja wzmocniła pojawiający się wcześniej w strategii firmy trend poszerzania działalności o pokrewne gałęzie rynku meblarskiego. Jeszcze przed 2010 rokiem Nowy Styl zaangażował się pod marką Forum Seating w produkcję wyposażenia dla obiektów sportowych. Produkowane przez firmę krzesełka zainstalowano na wielu stadionach w RPA, Polsce i Francji. Forum Seating wyposaży także sześć spośród siedmiu katarskich stadionów budowanych na mistrzostwa świata w 2022 r. Do ostatniej akwizycji doszło w połowie tego roku. Nowy Styl przejął znajdującą się w stanie upadłości francuską Majencię, niegdyś giganta sprzedającego meble za ponad 100 mln euro rocznie. Dla Krzanowskich był to manewr nowatorski, bo nie mieli dotychczas okazji wyciągać spółek z tak poważnych tarapatów, a w dodatku muszą się liczyć z ryzykiem utraty zainwestowanych niemal 20 mln euro. Jednak do tej pory nie było takich sytuacji, którym bracia z powodzeniem nie stawiliby czoła. Czy tak będzie i tym razem – okaże się najpewniej za kilka miesięcy. 18. Comarch (Janusz Filipiak, 444 mln zł) O Comarchu za granicą usłyszano w roku 1998 r., kiedy to Janusz Filipiak porozumiał się z Oracle – polska firma stała się najważniejszym partnerem światowego potentata w dziedzinie produkcji oprogramowania. Taka nobilitacja zapewniła mu międzynarodową rozpoznawalność. Po czterech latach od nawiązania współpracy z Oracle do Janusza Filipiaka zgłosił się brytyjski koncern naftowy BP. Po kilku latach Comarch zaczął więc poważnie myśleć o ekspansji zagranicznej. Firma cieszyła się zaufaniem zachodnich przedsiębiorstw, a realizowane kontrakty dostarczały jej odpowiednich zasobów finansowych do wyjścia poza granice Polski. W 2004 r. Comarch utworzył spółki z siedzibami w Dubaju i Panamie, a w następnym roku w Brukseli. Po czterech latach za sprawą akwizycji lokalnej spółki firma wkroczyła do Niemiec. Niedługo potem, również za sprawą przejęcia, zaistniała na rynku szwajcarskim. Jednak prawdziwy ekspansyjny boom Comarchu przypada na lata 2012–2015. W tym okresie firma otworzyła aż osiem spółek rozsianych po całym świecie, w Brazylii, Kanadzie, Malezji i Turcji. Dwa lata temu powstały kolejne dwie: w Arabii Saudyjskiej i Japonii. Przez cały ten czas Comarch prężnie współpracował z największymi globalnymi firmami reprezentującymi najróżniejsze branże. Wśród nich warto wymienić T-Mobile Deutschland, włoski UniCredit, Thomas Cook czy szwedzkie linie lotnicze SAS. W ubiegłym roku Comarch podpisał umowę z LG U+, w ramach której wesprze południowokoreańskiego giganta we wdrażaniu komercyjnej sieci 5G. W niecałe 30 lat firma Janusza Filipiaka urosła do rangi uznanego na świecie przedsiębiorstwa informatycznego. Dziś Comarch zatrudnia ponad 6 tys. specjalistów, a jego roczne przychody przekraczają miliard złotych. W 2018 r. firma sprzedała oprogramowanie warte 1,3 mld zł, z czego ponad połowa została wygenerowana przez rynki zagraniczne. 19. Wielton (Paweł i Mariusz Szataniakowie, 375 mln zł) Dla jednych kryzys był końcem kariery, a dla innych ogromną szansą. Ten drugi przypadek dotyczy braci Szataniaków, którzy na fali recesji, jaka dotknęła branżę motoryzacyjną, zbudowali międzynarodową grupę specjalizującą się w produkcji producentów naczep, przyczep i zabudów samochodowych. Dziś zalicza się ona do czołowej trójki europejskiej. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku Boryszewa, także Wielton doszedł do swojej pozycji po serii śmiałych i gęsto prowadzonych przejęć. W przypadku spółki kontrolowanej przez Pawła i Mariusza Szataniaków było to raczej przejmowanie liderów lokalnych rynków, europejskich odpowiedników spółki z Wielunia. Zaczęło się w maju 2015 roku, kiedy to Wielton za 9,5 mln euro kupił 65-proc. pakiet francuskiego Fruehauf, aby już w sierpniu dobrać też aktywa Compagnia Italiana Rimorchi, warte niewiele, bo 4,6 mln euro. Po dwóch latach trawienia obu nabytków, w maju 2017 roku Szataniakowie znów ruszyli na zakupy. Tym razem w Niemczech, gdzie zdobyli 80 proc. udziałów Grupy Langendorf, tamtejszego producenta naczep. Tu również kwota zakupu była bardzo rozsądna i sięgała około 5,3 mln euro. W tej sytuacji, aby domknąć kolekcję dużych europejskich rynków, potrzeba było jeszcze zakupu na rynku brytyjskim. Tak się stało we wrześniu 2018 roku, kiedy to firma z Wielunia wzięła pod swoje skrzydła angielskiego Lawrence David – za pakiet 75 proc. akcji zapłacili 26 mln funtów. 20. Amica (Jacek Rutkowski, 278 mln zł) Preludium międzynarodowej ekspansji Amiki było wprowadzenie w 1998 r. Hansy, marki własnej, na rynek rosyjski. Od tamtego momentu rozrost firmy przebiega dwutorowo – w niektórych regionach Amica buduje własne spółki od podstaw, w innych dokonuje zaś akwizycji renomowanych brandów. Pierwsza z tych strategii jest dominująca. Marka Amica występuje we wszystkich krajach Europy kontynentalnej, na czele oczywiście z Polską (i z wyłączeniem Skandynawii). W Europie Wschodniej, krajach bałtyckich, a częściowo także na Bałkanach obecna jest z kolei Hansa OOO. Cieszy się świetną rozpoznawalnością w rejonie, co przekłada się na wysoką wycenę bilansową, przekraczającą 60 mln zł. To drugi wynik wśród spółek zagranicznych w grupie. Z grona tych ostatnich warto wymienić jeszcze Amicę Far East, spółkę córkę skoncentrowaną głównie na rynku chińskim, która udowadnia, że ambicje Amiki nie kończą się na rogatkach Starego Kontynentu. W tych regionach Europy, do których Amica nie dotarła osobiście, spółka z Wronek jest obecna za sprawą akwizycji. Na Półwyspie Skandynawskim pojawiła się dzięki przejęciu w 2001 r. duńskiej marki Gram, a w 2015 r. Amica przejęła brytyjską CDA, najcenniejszą dziś markę AGD w całej grupie, wartą niemal 150 mln zł. Na trzy miesiące przed publikacją rankingu grupa z Wronek sfinalizowała negocjacje dotyczące wykupu hiszpańskiej marki Fagor. Dzięki niej zadebiutuje też w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. 21. Śnieżka (Piotr Mikrut, 240 mln zł) Droga Śnieżki do inwestycji na rynkach zagranicznych jest dobrze rozpoznana w polskim biznesie. Zaczęło się od eksportu i to przede wszystkim na Wschód – na Ukrainę i Białoruś. Spośród obu kierunków znacznie większa i ważniejsza była od początku Ukraina, gdzie Śnieżka lokuje około 12,5 proc. swojej produkcji. Przewodzący rodzinnemu biznesowi Piotr Mikrut własny zakład uruchomił tam bardzo wcześnie, bo już w 2000 roku. Mniejszej skali – na poziomie 5 proc. produkcji grupy – jest biznes na Białorusi, gdzie swoją fabrykę farb i lakierów Śnieżka uruchomiła pod Mińskiem w Żodinie. W ostatnich latach oba rynki nie robiły dużego wrażenia (w 2018 roku przychody na nich wręcz spadły), ale doświadczenie zdobyte w prowadzeniu rozległego biznesu Piotr Mikrut postanowił wykorzystać, aby pójść dalej. W lutym tego roku wykonał poważny krok do przodu, kupując 80 proc. udziałów w węgierskiej spółce Poli-Farbe Vegyipari Kft. Transakcja w wysokości 8 mld forintów węgierskich, czyli około 108 mln złotych, niemal podwoiła wartość zagranicznego biznesu Śnieżki. 22. Atal (Zbigniew Juroszek, 194 mln zł) Jeszcze do niedawna jeden z największych rodzimych deweloperów nie lokował swoich inwestycji poza granicami kraju. Jednak pod koniec sierpnia Atal poinformował o zawarciu umowy, na mocy której nabędzie w Dreźnie grunty warte niemal 50 mln euro. A to tylko część kosztów. W niedawnej rozmowie z „Forbesem” Zbigniew Juroszek – właściciel Atalu – poinformował, że szacunkowa wartość inwestycji to ćwierć miliarda euro. Budowa osiedla w stolicy Saksonii jest kolejnym krokiem realizacji strategii przyjętej przez Juroszka. Od początku Atal nie koncentrował się na jednej, wybranej lokalizacji, ale budował w wielu miejscach jednocześnie. Jednak w dalszym ciągu wszystkie inwestycje opierały się wyłącznie na polskim rynku mieszkaniowym, były zależne od jednej lokalnej koniunktury, a co za tym idzie, narażone na te same ryzyka. Wejście na rynek zagraniczny zapewni Atalowi nie tylko dodatkowe zyski, ale także zabezpieczenie na wypadek, gdyby sytuacja na polskim rynku mieszkaniowym przestała być sprzyjająca. We wszystkich etapach osiedle ma liczyć ok. 1000 mieszkań (ponad 56 tys. mkw.!). 23. Rawlplug (Radosław Koelner, 190 mln zł) O zagranicznym sznycie wrocławskiej spółki najlepiej świadczy jej nazwa. Przez 30 lat największy polski producentów uchwytów, wkrętów i innych detali montażowych nosił nazwisko jej twórców, rodziny Koelner. Nowe pokolenie, zwłaszcza obecny szef Radosław Koelner, miało jednak ogromny apetyt na szybką ekspansję. Stąd pojawił się pomysł na rozwój przez przejęcia. Największą inwestycyjną przygodę życia przeżył w 2005 roku w Szkocji, dokąd pojechał, aby kupić biznes najstarszego na świecie producenta zamocowań, czyli właśnie brytyjskiego Rawlpluga. Szybkie przeskalowanie biznesu nie poszło jednak jego firmie na zdrowie. – W 2006 r. zwiększyliśmy nasze przychody prawie dwukrotnie, nie poszły jednak za tym szybkie zmiany w logistyce, kontrolingu i finansach – cztery lata po przejęciu w rozmowie z „Forbesem” wyjaśniał Radosław Koelner. Firma stała się tak duża, że Koelnerowie powoli zaczęli tracić kontrolę nad jej zagraniczną ekspansją. Nie zapanowali przy tym nad szkocką fabryką i produkcję musieli przenieść do Polski. A do tego w 2008 roku do grupy dołączyła jeszcze niemiecka spółka Stahl i w 2010 roku nastąpiło uruchomienie produkcji w Rosji. To w tym czasie zaczęła się żmudna restrukturyzacja grupy. Przez sześć lat, między rokiem 2008 a 2014, przychody falowały i właściwie nie zmieniły się – wystartowały od 630 mln zł, a skończyły na 639 mln zł. Pod koniec procesu, w 2013 roku, Koelner zmienił nazwę na Rawlplug i zaczął się stabilny wzrost biznesu. 24. Colian (Jan Kolański, 180 mln zł) Goplana, Jutrzenka, Solidarność to tylko niektóre spośród szerokiego portfela marek Jana Kolańskiego. Ważną częścią tej kolekcji są także brandy przyprawowe – Appetita. To właśnie od handlu przyprawami i ziołami Kolański rozpoczynał w latach 90. swoją przygodę z biznesem. Firmę, którą znamy w obecnym kształcie, zbudował na bazie umiejętnych przejęć. Kolejno wykupywał znane polskie marki – Jutrzenkę, Hellenę i Solidarność. Jednak polski rynek wkrótce okazał się niewystarczający. Dlatego Jan Kolański zdecydował się sięgnąć po spółki zagraniczne. W latach 2016–2017 łupem Colianu padło dwóch producentów czekolady – angielski Elizabeth Shaw i irlandzki Lily O’Brien’s. Za pierwszą z firm spółka Kolańskiego wyłożyła 2,5 mln funtów brytyjskich, natomiast za drugą niemal 34 mln euro. Oba zakupy warte były swojej ceny, dzięki nim Colian stał się właścicielem dwóch renomowanych na Wyspach Brytyjskich marek słodyczy. 25. Getin Holding (Leszek Czarnecki, 136 mln zł) Leszek Czarnecki od początku budowy grupy Getin uwierzył w potencjał rynków wschodnich. Boleśnie się pomylił, ale biznes, jaki tam zasadził, wciąż ma jakieś znaczenie. Jedną z pierwszych dużych operacji, jakie podjął niemal równolegle z założeniem Getin Banku, było przejęcie w latach 2004–2005 Carcade, polskiej grupy leasingowej, która znaczący biznes prowadziła w Rosji. Dwa lata później zainwestował także na rynkach byłych satelitów Moskwy. Kupił ukraiński Prikarpattya Bank SA i białoruski Sombelbank. Z biegiem czasu nazwę obu firm zmienił na Idea Bank Ukraina i Idea Bank Białoruś. Do tego w 2008 r. kupił rumuńską spółkę Akord-Plus, która stała się zaczynem dzisiejszej grupy Idea Bank i Idea Leasing Rumunia. Ze swoimi zagranicznymi biznesami Leszek Czarnecki przeszedł to samo co inni wierzący w przyszłość Wschodu. Włożył dużo wysiłku w odbudowanie biznesu, ale ostatecznie się opłaciło. Zwłaszcza jeśli chodzi o bank na Ukrainie, który w zeszłym roku zwiększył przychody o 40 proc., a zyski o 60 proc. Dziś już jednak stracił zainteresowanie Wschodem i od pewnego czasu stara się pozbyć tego biznesu: w 2015 roku Carcade chciał sprzedać rosyjskiemu BinBankowi za pokaźną kwotę 172 mln zł, ale ostatecznie kupujący wycofali się z projektu. Teraz przyszedł czas na ukraiński biznes: w październiku podpisał list intencyjny w sprawie sprzedaży banku z funduszem private equity i cała operacja ma zostać zamknięta do końca roku. Zobacz więcej: Ranking 25 Największych Polskich Prywatnych Inwestorów za Granicą
grafika: Michał Bykowski, Samochody Specjalne Zespół magazynu Global Trailer we wrześniu 2021 r. opublikował kolejny ranking największych w skali globalnej producentów naczep. Prezentujemy światową czołówkę – Top 25. Kolejny rok trwania pandemii Covid-19 i zmienności rynku wymusił niemal na wszystkich wiodących producentach wprowadzanie zmian i dostosowanie do obecnych zmiennych warunków rynkowych. Pomimo szerokiego wpływu pandemii koronawirusa, okazuje się że przemysł produkcji naczep i wspierany przez niego sektor transportu drogowego ma się całkiem nieźle. Warto jednak odnotować, że większość północnoamerykańskich producentów objętych rankingiem odnotowało spadki produkcji. Jak przygotowano raport? W prezentowanym rankingu producentów naczep bazowano na całkowitej produkcji jako kluczowym kryterium oceny. Zestawienie nie porównuje przychodów ani rentowności firm, ale powinno służyć jako obraz obecnej sceny producentów naczep wyłącznie z punktu widzenia skali produkcji. Chociaż tegoroczna edycja rankingu magazynu Global Trailer jak zawsze została opracowana z najwyższym zaangażowaniem w dokładność i profesjonalizm, nadal ranking ten ma charakter jedynie poglądowy. Autorzy raportu skontaktowali się z ponad 100 producentami OEM na całym świecie. Jeśli nie można było uzyskać oficjalnych danych dotyczących wielkości produkcji bezpośrednio od producenta, poszukiwano danych w źródłach branżowych (oficjalnie publikowane dane statystyczne). Jeśli dane szacunkowe nie były dostępne, marka nie była brana pod uwagę. Niektóre dane dotyczące produkcji mogą nie być miarodajne, gdyż niektórzy producenci dostarczyli informacje, które obejmowały nie tylko wielkość produkcji naczep, ale też produkcję innego asortymentu, jak nadwozia (zabudowy) samochodów ciężarowych i/lub kontenery intermodalne. Ponieważ autorzy rankingu nie byli w stanie w miarodajny sposób zweryfikować otrzymanych danych, zaufali informacjom od producentów. Inni producenci OEM zdecydowali się nie ujawniać wielkości produkcji z różnych powodów, w tym ze względu na poufność czy zgodność z przepisami giełdowymi lub po prostu nie odpowiedzieli przed upływem terminu. Prezentowany raport dotyczy sprzedaży w ramach czasowych od 1 lipca 2020 r. do 30 czerwca 2021 r., chyba że wskazano inaczej. Naczepowa czołówka China International Marine Containers (CIMC) Vehicles Group nadal króluje niepodzielnie, z całkowitą szacowaną produkcją ponad trzykrotnie przekraczającą wynik następnego rywala. Zasadą działania CIMC jest oparcie produkcji na perspektywach sprzedaży – innymi słowy liczba sprzedaży jest bardzo zbliżona do wielkości produkcji. CIMC Vehicles Group zwiększyła produkcję o 7% rok do roku do 161 066 pojazdów. „Ponieważ epidemia Covid-19 wpłynęła na gospodarkę światową, Rząd Chińskiej Republiki Ludowej zaproponował nowy wzorzec rozwoju, w którym obieg krajowy stał się podstawą, a podwójny obieg krajowy i międzynarodowy wzajemnie się promowały, co zapewniło szerokie możliwości rozwoju dla rynku logistyki i transportu oraz wyrafinowanego przemysłu wytwórczego w Chinach” – czytamy w oświadczeniu wydanym przez CIMC Vehicles. Korporacja CIMC Vehicles produkuje swoje pojazdy lokalnie w zakładach na terenie Chin, Australii, Ameryki Północnej, Belgii oraz Wielkiej Brytanii, w Polsce funkcjonuje montownia. Firma działa bardzo agresywnie i dynamicznie w różnych regionach, uruchamiając swoje miejsca produkcji w różnych częściach świata ( W poprzedniej edycji rankingu Schmitz Cargobull zajął 5. Miejsce, tym razem należy odnotować tryumfalny powrót niemieckiego producenta. Pozytywne wyniki, wzrost produkcji o 6% r/r, pokazują, że chociaż pandemia w znacznym stopniu wpłynęła na branżę budowy naczep, niemiecka potęga wytrwała. W ostatnim czasie producent rozszerzył możliwości produkcyjne w Wielkiej Brytanii po uruchomieniu nowego zakładu. Wprowadzono również na rynek serię naczep nowej konstrukcji – EcoGeneration, w których znacząco zmniejszono opór aerodynamiczny, co sprzyja poprawie efektywności paliwowej i wyższej wydajności. Rozwój tych produktów jest zgodny z większą wizją wprowadzenia technologii transportu drogowego, która zapewnia zrównoważone, ekologiczne rozwiązania dla flot w całej Europie i poza nią. Schmitz Cargobull jest jedynym producentem mogącym konkurować pod względem liczby miejsc produkcji z CIMC Vehicles. Firma ma 5 fabryk na terenie Niemiec, a także fabryki w Hiszpanii, na Litwie oraz w Rosji i Turcji. Działa również fabryka w chińskim Wuhan ( z Donfeng) (fot. Patrząc na tegoroczny ranking, trudno jest nie zauważyć, że pandemia Covid-19 poważnie wpłynęła na wyniki produkcji kilku najważniejszych graczy z Ameryki Północnej. Tak liczący się producenci jak Great Dane, Wabash National Hyundai Translead czy Utility Trailer Manufacturing odnotowali spadki produkcji odpowiednio o 4%, 19%, 47% i 34% r/r, co oczywiście spowodowało przetasowania w rankingu, choć nadal mówimy o skali produkcji w zakresie mieszczącym się w przedziale od 48 651. szt. (Great Dane) do 33 800 szt (Utility Trailer Manufacturing). Ostatnie 12 miesięcy było szczególnie pracowite dla firmy Krone w zakresie usprawnień linii produkcyjnych i wprowadzania nowych produktów. Krone uruchomiło dwie nowe linie montażowe w swoim zakładzie w Herzlake, co zwiększyło wydajność produkcji naczep furgonowych do ponad 180 jednostek tygodniowo. Ta inwestycja wzmocniła portfolio produktów z rodziny Dry Liner, umożliwiając dostosowanie 4 podstawowych modeli z różnymi typami ścian bocznych do różnych zastosowań. Krone zmodernizowało również swoje naczepy Mega Liner, który teraz oferuje maksymalną ładowność, łatwą regulację wysokości, wygodną obsługę i dłuższą żywotność. Produkcja na poziomie 45 000 pojazdów pozwoliła firmie Krone na zajęcie 4. miejsca w globalnym rankingu producentów naczep (fot. Krone) Firma Randon z Ameryki Południowej w ubiegłorocznym rankingu znalazła się na 8. pozycji i mimo pandemii koronawirusa udało się ją utrzymać. Randon produkuje swoje pojazdy w Brazylii (4 zakłady), w Argentynie (1) i w Peru (1). Podwyższony popyt z sektorów związanych z agrobiznesem i sprzedażą towarów konsumpcyjnych, zwłaszcza poprzez e-commerce, a także kilka przejęć były kluczowymi czynnikami wpływającymi na osiągnięcia producenta – skonsolidowane przychody netto na poziomie ok. 2% (ok. 297,9 mln euro) w 1. kwartale 2021 r. były najlepszym wynikiem w 72-letniej historii firmy. Ekspansja strategiczna to kolejny etap planu rozwoju. Jednym z rynków o szczególnym znaczeniu jest Afryka Wschodnia, gdzie Randon podpisał nową umowę na transport naczep platformowych i zestawów wywrotek z Brazylii do Kenii, które mają być skomercjalizowane przez lokalnego przedstawiciela firmy Randon. Opierając się na swojej strategii międzynarodowej wielomarkowości, Grupa Wielton osiągnęła bardzo dobry wynik dający jej ponownie 9. miejsce przy 13% wzroście produkcji r/r, uzyskanym mimo pandemii Covid-19. W Grupie Wielton znajdują się obecnie firmy Wielton Fruehauf, Lawrence-David, Langendorf i Viberti. Ożywienie sprzedaży w czasie pandemii pozwoliło polskiemu producentowi wejść w 2021 r. z ambitnymi planami i jasno określonymi celami. Wyniki osiągnięte w kolejnych miesiącach tego roku pokazują, że podobnie jak cały rynek przyczep i naczep, firma stale umacnia swoją pozycję. Słuszna okazała się również decyzja o wykorzystaniu czasu przestoju na modernizację zakładu w Wieluniu, co przełożyło się na wzrost wydajności i rentowności produkcji. Działalność ta jest uznawana za kluczową ze względu na produkcję wyrobów i ich komponentów na rynek krajowy oraz dla zakładów zagranicznych należących do Grupy Wielton. Obecnie celem Grupy Wielton jest skupienie się na realizacji planu zwiększenia wolumenu sprzedaży, efektywnej realizacji zamówień oraz odbudowy udziałów w Polsce. Ambitne założenie to 44% wzrost r/r. Plan ten firma zamierza realizować w sposób stabilny i zrównoważony, dane dotyczące sprzedaży na rynku polskim wskazują, że firma z każdym miesiącem zbliża się do osiągnięcia tego ambitnego celu, dzięki efektywnemu wykorzystaniu popytu na rodzimym rynku. Grupa Wielton w rankingu globalnym zajmuje 9. miejsce – w analizowanym okresie wyprodukowano łącznie 20 200 pojazdów – to wzrost o 13% r/r. Obecnie w skład Grupy Wielton, oprócz Wielton wchodzi 6 podmiotów: Fruehauf (Francja), spółka Italiana Rimorchi z markami Viberti oraz Cardi (Włochy), Langendorf (Niemcy), Lawrence Dawid (Wielka Brytania) oraz spółki córki: Wielton Rosja, Wielton Ukraina, Wielton Białoruś oraz Wielton Logistic. Grupa Wielton dostarcza swoje produkty do 35 krajów w Europie, Azji i Afryce, ma 3 zakłady produkcyjne: w Polsce oraz we Francji i w Niemczech, a także 2 montownie: we Włoszech i w Rosji (fot. Z 34% wzrostem produkcji r/r, Grupa Tirsan odnotowała awans z 12. na 10 pozycję w rankingu i najwyraźniej szykuje się do bycia stałym członkiem pierwszej dziesiątki. Grupa TIRSAN działa w ramach trzech różnych firm: Kässbohrer, Talson Trailer i Tırsan Treyler. Najbardziej znany polskim klientom Kässbohrer na początku pandemii cyfrowo zmodernizował swoją sieć obsługi posprzedażnej, która składa się z 598 punktów serwisowych. Zwiększona komunikacja online i e-learning poprzez seminaria internetowe pozwoliły utrzymać komunikację z członkami własnej organizacji sprzedaży i obsługi oraz klientami. Kässbohrer przeprowadził serię seminariów internetowych K-Talks podczas których omówiono przykłady szerokiej gamy produktów oraz zaprezentowano nowe pojazdy do gamy budowlanej, przeznaczone dla krajów skandynawskich oraz wywrotki do zastosowań rolniczych. Rozwija się również sieć Kässbohrer. Aby poprawić obsługę klientów, producent otworzył swoje centrale we Francji, Hiszpanii i Polsce w 2020 r. i uruchomił 9 biur sprzedaży odpowiednio w Finlandii, Szwecji, Danii, Holandii, Polsce, Niemczech, Francji, Włoszech, Hiszpanii i Rosji. Warto odnotować, że austriacki producent Grupa Schwarzmüller z produkcją wynoszącą 9 600 znalazła się na 14 pozycji. Debiutantem w rankingu jest belgijski STAS – 2500 wyprodukowanych pojazdów wystarczyło by zamknąć w globalny ranking Top 25. Podsumowanie Ogólnie rzecz biorąc, dane dotyczące wielkości produkcji ulegały znacznym wahaniom. Większość producentów OEM spoza Europy, odczuło negatywnie zakłócenie wywołane przez Covid-19 i bezpośredni hamujący wpływ pandemii na stały i stabilny wzrost rynku. Z kolei producenci działający na rynku europejskim znaleźli się w sytuacji odwrotnej – gwałtownie rosnący popyt ze strony firm transportowych musiał zostać skonfrontowany z ograniczeniami wielkości produkcji wynikającymi z braku kluczowych komponentów i niektórych surowców. Patrząc szerzej odnotujmy, że producenci naczep i przyczep w skali globalnej odnieśli sukces, dostosowując procesy i nastawienie swojego personelu, aby nadal dostarczać pojazdy, których operatorzy transportowi i logistyczni potrzebują do utrzymania ruchu towarowego. Opracował: Dariusz Piernikarski Ranking producentów naczep wg Global Trailer [1, 2]; podane dane dotyczą okresu (podkreślono producentów europejskich) Miejsce Producent Kraj pochodzenia Wielkość produkcji 2021 Wielkość produkcji 2020 Zmiana Zmiana miejsca 1 CIMC Vehicles Group China 161 066 149 760 7% 1→1 2 Schmitz Cargobull Germany 49 137 46 124 6% 5 ↑ 2 3 Great Dane USA 48 651 50 500 –4% 4 ↑ 3 4 Krone Germany 45 000 37 119 17,5% 7 ↑ 4 5 Wabash National USA 36 400* 45 100 –19% 6 ↑ 5 6 Hyundai Translead USA 34 700* 66 090 –47% 2 ↓ 6 7 Utility Trailer Manufacturing USA 33 800* 51 900 –34% 3 ↓ 7 8 Randon Brazil 31 534 23 260 26% 8→8 9 Wielton Group Poland 20 200 17 492 13% 9→9 10 Tirsan Group Turkey 15 340 10 150 34% 12 ↑ 10 11 Kögel Trailer Germany 12 797 10 647 17% 11→11 12 Librelato Brazil 11 800 8 490 28% 12→12 13 Stoughton Trailers USA 11 000* 16 700 –34% 10 ↓ 13 14 Schwarzmüller Group Austria 9 600 – – NOEM 15 Lecitrailer Spain 8 080 6 453 20% 18 ↑ 15 16 Manac Canada 7 800 7 200 7% 15 ↓ 16 17 Gorica UAE 6 100 6 500 –6% 17→17 18 EnTrans International USA 6 050 7 700 –21% 14 ↓ 18 19 Tonar Rosja 5 436 3 087 43% 25 ↑ 19 20 Afrit RPA 5 049 4 533 10% 22 ↑ 20 21 The Reefer Group France 4 938 4 861 2% 21→21 22 Pitts Enterprises USA 4 400* 4 865 –10% 20 ↓ 22 23 MAC Trailers USA 4 100* 6 200 –34% 19 ↓ 23 24 Timpte USA 3 250* 2 900 11% 26 ↑ 24 25 STAS Belgia 2 500 – – NOEM NOEM – nowy producent, poprzednio nie uwzględniany w rankingu * dane orientacyjne, pozyskane z innych źródeł niż producenci Bibliografia Top 20 Trailer OEM ranking, „Global Trailer“, September 2020. Top 20 Trailer OEM ranking, „Global Trailer“, September 2021.
najwięksi producenci naczep w europie